Przewodnik po Cebu City – atrakcje turystyczne [milijon zdjęć]

Pominę atrakcje w stylu „fabryka gitar”… Szczególnie, że fabryka jest na sąsiedniej wyspie. Jeśli chodzi o zabytki czy atrakcje turystyczne to nie bardzo jest w czym wybierać i całe Cebu City można zwiedzić bardzo szczegółowo w jeden dzień. I nawet nie trzeba się najeździć.

Samo Cebu City położone jest w niewielkiej dolinie pomiędzy górami i morzem, a właściwie cieśniną między Cebu i wyspą Bohol. Miasto jest brudne, głośne, śmierdzące, zapchlone, duszne, pełne szczurów i zasadniczo nieprzyjazne.

Według legendy Magellan wylądował na wyspie Cebu, postawił krzyż i od razu (witany bowiem był przez mieszkańców lokalnym odpowiednikiem chleba i soli) towarzyszący mu ksiądz zabrał się za chrzczenie lokalnego króla i reszty mieszkańców, ci bowiem nie mogli się już doczekać by zostać chrześcijanami. Pisałem już o tym przy okazji Santo Ninio i w ogóle przy religijności filipińskiej i coś mi mówi, że do tego tematu jeszcze będę wracał….

Krzyż, a właściwie jego replika, jest teraz jednym z głównych zabytków miasta i jego symbolem. A konkretnie altanka jest symbolem.

Zaraz obok znajduje się katedra cebuańska oraz bazylika mniejsza Santo Ninio. Bazylika jest najstarszym kościołem na wyspie. Dość spora jest jednak za mała na uroczystości dlatego przed nią zaadaptowana ogromny dziedziniec i tam odbywają się msze. Pogoda przecież tu dopisuje właściwie zawsze. W piątkowe wieczory okoliczne ulice są zamykane dla ruchu. Można kupić i spalić świece, a nawet zamówić odczynianie uroków. Co prawda poza murami bazyliki, ale dzięki wstawiennictwu Bathali. Sama bazylika jako budynek nie zachwyca, na freskach znalazłem błąd rzeczowy… Wstęp wolny.

Przy katedrze jest muzeum. A nieco dalej Fort San Pedro nazwany tak prawdopodobnie po flagowym okręcie Miguela Lopeza de Legazpi, który przypłynął tu w 1565 roku. Hiszpanie, wbrew oficjalnej wersji kościoła z wiwatującymy tubylcamy, przyjęci zostali przez tubylców tak serdecznie, że natychmiast zbudowali fort. Pierwotnie w formie drewnianej palisady. Do obecnego kształtu doprowadzili fort dopiero 200 lat później

Nie jest to więc „fort z XVI wieku” jak go przedstawiają przewodniki turystyczne i autorzy różnych stron turystycznych, którzy pewnie tu nawet nie byli, tylko z wieku XVIII. Równie dobrze można mówić, że to fort z wieku X bo odkryto tu ślady osadnictwa. Albo w ogóle neolityczny, bo pewnie ktoś tam w neolicie machnął szałas.

Fort bywał więzieniem kilka razy, szkołą (znaczące…), magazynem itd. Zachowany jest bardzo dobrze, utrzymany w przyjemny sposób. Niestety okolica (z wyjątkiem „Parku Niepodległości”) zrujnowana jest bezmyślną urbanizacją, choć jeszcze sto lat temu tego śmietnika nie było. W forcie można to sprawdzić na zdjęciach.

Pierwotnie stał nad samym brzegiem morza, obecnie jest jakieś 200 metrów dalej i morza nie widać. Zasłaniają je ohydne i zdewastowane budynki poczty i jakieś magazyny portowe.

Bilet kosztuje 30 pesos.

W innym miejscu miasta, na wzgórzach, w dzielnicy zwanej Beverly Hills… znajdują się dwie świątynie chińskie – taoistyczna i buddyjska. Obie stosunkowo nowe, obie normalnie używane na co dzień. Warto je zobaczyć, jeśli kogoś interesuje tematyka, jeśli nie – szkoda czasu.

I to właściwie wszystko jeśli idzie o Cebu City. Na samej wyspie, są jeszcze fajne plaże i możliwość na przykład popływania z rekinami wielorybimi, ale trzeba jechać dwie do czterech godzin na północ lub południe. W samym City jest jeszcze na przykład „Sanktuarium motyli”, na które kompletnie szkoda czasu. To prywatny ogród położony w samym środku niczego, wokół domu lokalnego podróżnika i malarza (o którym na Filipinach nikt nie słyszał – tak mi powiedziała pewna Filipinka…), kolekcjonera „wszystkiego i niczego”. W budynku można zobaczyć jego obrazy, kolekcje plastikowych lalek, kilka lokalnych „artefaktów”, zasuszone motyle. W ogrodzie jest kilka (naliczyłem cztery) gatunków motyli. Czasem bywa więcej podobno. Ich larwy, poczwarki itd. Wejście niezwykle drogie 100 pesos. Moim zdaniem szkoda czasu.

No i jeszcze są slumsy. Trudno nazwać to atrakcją turystyczną, ale zobaczyć trzeba moim zdaniem. Szczególnie targ rybny, na którym ryby są jedynie suszone. Uwaga – wali tam niewąsko. A o slumsach jeszcze napiszę…

slumsy
Targ rybny w slumsach – Cebu